Nasi autorzy

Rafał Muszer

Urodzony w Mikołowie w 1977 r. Dorastał w cieniu lokalnego parku i legend ludzi, którzy wyszli z tego miasta. Studiował nauki ścisłe w Gliwicach.

Autor książek poetyckich:

O tym, jak wymykać się i nazywać (2001), Laboratorium (2009).

W Instytucie Mikołowskim wydał tom wierszy Wakacje w Avignon (2012). 

_________________________________________________________________________________

 

Wiersze z tomu Wakacje w Avignon:

 

gas oil dla spragnionych 

Zatrzymujemy się pośrodku pustyni. 
Wieje na oko południowo-wschodni 
wiatr. Światło syczy 
uwięzione w nie pierwszej tego lata 
wyschniętej kałuży francuskich petów. 

Ani nalewanie do pełna, ani picie do dna 
nie zaspokaja naszego pragnienia. Podobnie 
jak samoczyszczące się sedesy nie gwarantują 
uśmiechu na twarzach pedantycznych sprzątaczek. 

Benzyna wchłaniana przez podatną skórę 
zużywa się szybciej niż ktokolwiek przed 
podróżą, trzydzieści lat temu przypuszczał. 

Mimo wszystko po raz kolejny 
trzeba się jakoś odlać i zatankować.

 

* * *

 

dopasowywanie (człowiekowi dobrze ubranemu) 


Sztywno osadzony w swoim garniturze 
skrojonym na miarę czterowymiarowej 
przestrzeni, nie wystaję ze tego pudełka 
nawet na długość przyciętego paznokcia. 

Rozsądnie dobieram kolory szminek 
by posmakować każdej zachcianki. 
Odrabiam straty wybierając wyżej 
punktowany zestaw podchwytliwych 
pytań. Za nami parę rund. Przed nami 
kilka chwil, może lat. 

 

* * *

 

regeneracja 

Poluzowanie kategorycznych wymagań, 
reakcją na degradację życiowej strategii. 
Teleportujemy zdewaluowaną pozycję, 
na inny znośniejszy punkt odniesienia. 

Zaspokajamy poczucie własnej wartości, 
szybką wyliczanką zbędnych drobnostek. 
Zagładzamy śmiertelnie nasze ego chcąc 
mniej, rewitalizujemy definicję spełnienia. 

 

* * *

 

statek pijany 

Odbiliśmy od portu trzydzieści lat temu. 
Słońce wypala w nas dziury. Parujemy 
przez skórę. Wiosła na brzegu, nawet 
sygnału s.o.s. nie nadawaliśmy dumni. 

Teraz ratunek nie ma takiego znaczenia 
jak wtedy gdy mieliśmy jeszcze białe żagle, 
pewny ster i nie zalane mapy nawigacyjne. 

Pozostało nam dryfowanie, odbijanie się 
od brzegów i dna. Przy każdym podmuchu 
wiatru toniemy nieodwracalnie, centymetr 
po centymetrze. 

 

* * *


mój dekadentyzm 


Przejadłem go, przepiłem, 
przespałem.