Spotkanie wokół twórczości WITOLDA WIRPSZY

związane z promocją książek: Witold Wirpsza "Wagary" (IM, 2013)
i Dariusz Pawelec "Wirpsza wielokrotnie" (IM, 2013).  

W spotkaniu udział wezmą:
Dariusz Pawelec i Zbigniew Chojnowski.
 
 

 

DARIUSZ PAWELEC - ur. w 1965 r. w Górze Śląskiej. Historyk literatury polskiej, krytyk literacki. Absolwent Liceum im. Powstańców Śl. w Rybniku. Studiował filologię polską w Uniwersytecie Śląskim. Debiutował krytycznie w roku 1986 w ulotnym piśmie katowickiego NZS „Kontra”. Jego debiutem w piśmiennictwie naukowym był szkic o Zniewolonym umyśle w „Res Publice” (1988) wybrany przez Czesława Miłosza na Przedmowę do pierwszej krajowej edycji dzieła w r. 1989. W latach 1987-1990 redagował niezależne pisma „Na Drodze” i „Gąbka”. Doktorat o poezji Stanisława Barańczaka uzyskał pod kierunkiem prof. Ireneusza Opackiego w roku 1992. W latach 1993-1995 był dyrektorem programowym pierwszej niepublicznej rozgłośni radiowej w Katowicach (Radio TOP). Laureat stypendium Fundacji Na Rzecz Nauki Polskiej dla młodych pracowników nauki (1994). Kieruje Zakładem Poetyki Historycznej i Sztuki Interpretacji w Instytucie Nauk o Literaturze Polskiej UŚ. Dyrektor Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej w Katowicach. Autor książek: Poezja Stanisława Barańczaka. Reguły i konteksty (1992), Debiuty i powroty. Czytanie w czas przełomu (1998), Świat jako Ty. Poezja polska wobec adresata w drugiej połowie XX wieku (2003), Od kołysanki do trenów. Z hermeneutyki form poetyckich (2006).

 

ZBIGNIEW CHOJNOWSKI - urodził się 30 maja 1962 r. w Orzyszu. Ukończył polonistykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie. Jako poeta debiutował w 1993 r. tomikiem poetyckim „Śniardwy”, choć wiersze publikował w czasopismach i almanachach od końca lat siedemdziesiątych XX wieku. Autor licznych recenzji literackich oraz artykułów krytycznych dot. współczesnej literatury polskiej, zamieszczanych od 1982 r. w prasie ogólnopolskiej ("Integracjach", "Poezji", "Przeglądzie Tygodniowym","Studencie", "Twórczości", "Tygodniku Kulturalnym", "Warmii i Mazurach", "Życiu Literackim", a później także "Borussii", "Czasie Kultury", "Nowym Nurcie", "Pracowni" i in.). Od wielu lat współpracuje z redakcjami: "Nowych Książek", "Toposu", "Twórczości" i in. Autor książek naukowych, m.in. : Metamorfozy Anny Kamieńskiej (1995), Poetycka wiara Jarosława Iwaszkiewicza (1999), Ku tajemnicy. Szkice o poezji po 1956 roku (2003),Raje i apokalipsy. Studia i szkice o literaturze dwudziestowiecznej (2011), Ruiny przeciw wizji. O młodej "niepolitycznej" poezji dziewiątej dekady XX wieku (2012), a także tomów wierszy: Śniardwy (1993) Cztery strony domu (1996) Mam pytanie (2002) Prześwit (2002) Ląd gordyjski (2006) Rozwidlenia (2008) Kamienna kładka. Wiersze wybrane z lat 1980-2011 (2012) Bliźniego, swego (2012) Mazurské odjezdy. Vybor poezie z let 1980- 2011, przekład i posłowie Libor Martinek(Opava 2012).

 

 


 

Spotkanie z twórczością Witolda Wirpszy, uznawaną nie tylko przez swoich współczesnych za trudną, niezrozumiałą, zbyt śmiało eksperymentującą z językiem czy nawet „antypoetycką”, również dziś pozostaje szczególnym wyzwaniem dla czytelnika, interpretatora i badacza literatury. Mimo iż poezji tej z perspektywy ostatnich kilkunastu lat nie można nazwać zapomnianą czy pomijaną, to jednak jej „wielokrotna” lektura, jak sugeruje tytuł pierwszego, tytułowego rozdziału książki Dariusza Pawelca, mającego charakter rekapitulacji i krytycznego oglądu aktualnej „wirpszologii”, nie zyskała jeszcze charakteru ostatecznego i całościowego, budując nadal – by sparafrazować poetę – „cząstkową wiedzę o człowieku i wierszach”. Pierwsza część książki ujawnia zatem i systematyzuje (co dotąd w takiej mierze nie zostało zrobione) nie tylko obecny „stan badań” i dotychczasową recepcję, ale także ich niepełność i ograniczenia, wskazując na potrzebę odczytania wciąż, jak się wydaje, niedostatecznie funkcjonujących w czytelniczym obiegu tekstów autora Drugiego oporu. Tę interpretacyjną lukę w znakomity sposób zdaje się wypełniać propozycja lektury Dariusza Pawelca, dokonującego w kolejnych rozdziałach swej pracy interpretacyjnych zbliżeń wybranych tekstów Witolda Wirpszy: Traktatu polemicznego, Komentarzy do fotografii, Traktatu skłamanego, Faetona, Nowego podręcznika wydajnego zażywania narkotyków, Sensu Fortynbrasa, Samobójcom, Melancolii I oraz zbioru publicystycznych szkiców Polaku, kim jesteś? Wybór to odważny i karkołomny, bo analitycznie „samobójczy” w pewnym sensie: autor sięga po teksty wciąż niewystarczająco lub niemal wcale nieopracowane, do tego w maksymalnym stopniu nieprzejrzyste, skomplikowane nie tylko językowo, ale i kompozycyjnie czy intertekstualnie (Faeton czy Traktat skłamany należą do utworów, których interpretacja wydawać się może wręcz niemożliwa do przeprowadzenia). Pawelec z pełną i deklarowaną świadomością występuje jednak przeciw „hermeneutyce negatywnej”, która wydaje się naturalną pokusą dla czytelnika, z trudem przedzierającego się przez hermetyczny materiał poetycki; nie tyle jednak zamierza wyjaśniać, co naprowadza odbiorcę na lekturowe tropy, uruchamiając przy tym przydatne i rozświetlające nadmierne komplikacje języka konteksty (polityczne, społeczne, historyczne, filozoficzne, intertekstualne) oraz ujawniając i analizując strategie pisarskie. To bowiem książka nie tylko o twórczości Witolda Wirpszy, ale również o formujących ją czasach PRL-u oraz sytuacji i kondycji literatury w owym okresie, a także o samej sztuce czytania tekstów – wnikliwej i systematycznej, demaskującej autorskie gry z czytelnikiem, doceniającej filologiczne detale i przywołującej perspektywy ogólne – zarówno historyczno- jak i teoretycznoliterackie. Dariusz Pawelec wbrew sądom pierwszych recenzentów tej poezji udowadnia „wielokrotnie” i wielostronnie, że nie są to „dzieła poronione”, „puste gry semantyczne” czy „dadaistyczny bełkot”, że daleko im do „dehumanizacji” i „skrajnej ludyczności”, jałowych chwytów formalnych i całkowitej dezintegracji sensów. Można przy tym powiedzieć, że Wirpsza – nieprzypadkowo przecież – zyskuje w autorze Świata jako Ty. Poezji polskiej wobec adresata w drugiej połowie XX wieku swojego czytelnika „idealnego”. Interpretacyjna „wielokrotność” spojrzenia autora książki na pisarstwo Wirpszy okazuje się być zarazem wieloperspektywicznością metodologiczną (by wspomnieć tylko przywoływane w pracy koncepcje Freuda, Blooma, Barthesa czy Baudrillarda obok Balcerzana i Balbusa), jak i wielostylowością lektury. Jest tu bowiem obecny Wirpsza lingwistyczny i filozoficzny, intelektualny i wyobraźniowy, autoteliczny i intertekstualny, politykujący i demitologizujący. Przede wszystkim jednak Pawelec wydobywa interesujące go utwory z unieruchamiającej je recepcyjnie ramy poezji lingwistycznej, dzięki czemu uwyraźnione zostaje silne osadzenie kulturowe tej twórczości, która przede wszystkim diagnozuje aktualną społecznie i historycznie rzeczywistość, wykorzystując w tym celu dialogiczne spięcia tekstów – fotografii, filozofii i literatury, dzieł Empedoklesa i Szekspira, Kochanowskiego, Miłosza czy Herberta. Wirpsza w swych intertekstualnie zorientowanych „traktatach”, „komentarzach” i „podręcznikach” prowadzi jednocześnie swój dialog z polskością i historią, zaś badacz skrupulatnie śledzi owe bezpośrednie i ukryte nawiązania i inspiracje, parafrazy, przekłady i wariacje, doszukując się w nich ideowych nawiązań do społeczno-politycznie usytuowanej rzeczywistości. Rozbudowane analitycznie interpretacje z precyzją pokazują, jak zza lingwistycznego, polemicznego czy ufilozoficznionego poetyckiego dyskursu wychylają się „współczesne znaki” dwudziestowiecznej historii, czasów masowej zagłady, totalitaryzmów, przemocy, spisków i biurokracji, i ta perspektywa właśnie wydaje się ostatecznie puentować poszukiwania intertekstualnej strategii pisarskiej Wirpszy. (Na marginesie wieloaspektowo wykorzystanej w książce formuły „wielokrotności” warto jedynie zastanowić się nad podobieństwem zaproponowanego tytułu do nazwy książki zbiorowej Miłobędzka wielokrotnie (Poznań 2008), uruchamiającym niekoniecznie przydatną aluzyjność). Podsumowując, wypada mi tylko stwierdzić, że książka Dariusza Pawelca z pewnością przynosi nam nowe spojrzenie na twórczość Witolda Wirpszy, nie tylko karkołomnego lingwisty, ale też filozofa rozprawiającego o naturze ludzkiej, któremu bliska jest refleksja egzystencjalna i historiozoficzna. Wirpszy, który poprzez język nie tylko dezintegruje i rozsadza rozbitą na przestrzeni dziejów formę, ale także – w ironiczny, sprzecznościowy przecież sposób – próbuje ją scalić i odnowić. Tekstowe spotkania, które zapośrednicza ta książka, stają się tu jednocześnie konfrontacją różnych odczytań i wizji rzeczywistości oraz zaproszeniem współczesnego czytelnika do dialogu, którego stawka jest tu daleko wyższa niż tylko literacka.

Joanna Grądziel-Wójcik

 


 

Powieść Witolda Wirpszy Wagary, wydana w 1970 roku przez Wydawnictwo Poznańskie w śmiesznie niskim, jak na warunki PRL, nakładzie 3 tys. egzemplarzy powinna bezdyskusyjnie zostać wznowiona z co najmniej dwóch powodów: jako jeden z elementów procesu „odzyskiwania” całości dzieła Wirpszy – poety, prozaika, eseisty nieistniejącego w świadomości polskiego czytelnika lub pozostającego poza zestawem kanonicznych utworów literatury XX wieku i jako utwór literacki, jaki znacznie wyprzedził swój czas i dopiero w dobie obecnej jawi się jako rzecz mogąca trafić do wrażliwości czytelnika współczesnego i ujawnić pełnię swoich walorów. Najważniejszą, uderzającą wręcz, cechą Wagarów jest śmiałość nowatorskich założeń wyzbyta jednak doktrynerstwa wczesnej awangardy początków XX wieku. Wirpsza odwołuje się do koncepcji „dzieła otwartego” Umberto Eco jeszcze przed datą wydania polskiego przekładu ksiązki włoskiego pisarza, w której została ona wyłożona. Można więc powiedzieć, że Wagary to lektura obowiązkowa każdego, kto chciałby śledzić dzieje ewolucji polskiej literatury w wieku XX, widzianej jako ścieranie się i przekształcanie poetyk czy estetyk, niezależne od zagadnień związków tejże literatury z życiem społecznym, pojmowanych w sposób wąski, jako publicystyka, literatura z tezą, czy doraźność interwencji uwikłanej politycznie, i dla każdego, kto chciałby zorientować się, jak korzystano z inspiracji płynących z głównego nurtu myśli Zachodu. Tym bardziej warto to uczynić w związku z faktem, że tych „ukrytych” i nieoczywistych dziejów refleksji estetycznej w obrębie polskiej literatury nie odnotowują ani szkolne podręczniki, ani też znakomita większość podręczników uniwersyteckich. Autor Wagarów, zaznaczając, że „jest to rozmyślna próba stworzenia dzieła otwartego”, nie sugeruje jednak, że będzie postępował według z góry wyznaczonego schematu ani też zgodnie z postulatem innowacyjności, w czym jest bardziej ponowoczesny w samym środku polskiej późnej nowoczesności niż nowoczesnoawangardowy, zakładając, że forma otwarta to być może „objaw złudności i wyniosłości; odcedzanie zaś prawdziwych wartości odbywać się będzie na starą, wypróbowaną i nie bardzo dającą się spenetrować modłę”. Toteż lektura prozy Wirpszy musi być lekturą zaangażowaną i jednocześnie ostrożną; inne dzieła literackie, jakie stanowią drogowskaz interpretacyjny, Podróże Guliwera i Alicja w krainie czarów, uświadamiają nam, że wspomniana otwartość, równie mocno jak w obrębie nurtu eksperymentalnego literatury, osadzona jest w rzeczywistości kanonicznej tradycji literackiej. I że dla Wirpszy granica pomiędzy tym, co społecznie utylitarne, a co stanowi autonomiczną przestrzeń estetyki ma charakter umowny. Książka ta, wysuwając na plan pierwszy zagadnienie konkretyzacji w akcie lektury i wielości interpretacji, wyprzedza inne tego typu zamysły twórcze; wypada zatem wyrazić zdziwienie, że nie znalazła ona miejsca pośród ważnych utworów powieściowych drugiej połowy XX wieku, jako swojego rodzaju ilustracja (ale zachowująca czytelniczą atrakcyjność, a wręcz sekundująca pewnemu typowi oczekiwań bardziej wyrafinowanej publiczności literackiej) konkretnego etapu historycznoliterackiego. Wydaje się, że wydanie Wagarów może stać się częścią procesów rewizji kanonicznego obrazu polskiej powieści, procesu trwającego od lat ponad dwudziestu, wciąż „zasilanego” nowymi odkryciami (bądź powtórnymi odkryciami) dzieł zepchniętych niegdyś na margines lub zaklasyfikowanych jako przejawy marginalnych, mało istotnych zainteresowań i pasji. Atrakcyjność utworu Wirpszy – obok wspomnianej samoświadomości wórczej – polega na próbie zrealizowania schematu typowej powieści kryminalnej, rychło jednak czytelnik orientuje się, że ambicje są znacznie większe. A jednocześnie wyłaniający się z „intrygi” kryminalnej obraz świata nabiera znamion fantastycznych i fantasmagorycznych, nie jest więc tak, że zmierzamy ku jakiemuś całościowemu modelowi, ale pogrążamy się w problematyczności doświadczeń poznawczych. Są one prowokowane, jak określa to sam autor, niewinną ciekawością i bezinteresownością aktu twórczego. „Wina”, i to również świadczy o oryginalności koncepcji fabularnej, przerzucona zostaje tu na czytelnika, tym samym mamy do czynienia z tezą (choć w kontekście książki Wirpszy brzmi to podejrzanie) o zasadniczej neutralności (i naturalności) tworzenia wobec nacechowanego moralnie, społecznie i epistemologicznie procesu odbioru dzieła. Powieść Wirpszy jawi się w takim otoczeniu jako rzeczywistość wyrafinowanej gry, która jednakże może się wymknąć spod kontroli autora, co nie jest przecież dowodem słabości konstrukcji: raczej świadectwem dystansu w stosunku do tego, co nazywa on „wyrażaniem jednoznacznej prawdy”, a co forma gatunkowa powieści praktykowała najdłużej w stosunku do innych gatunków i dyscyplin sztuki. Możemy zresztą mówić tu o nieustannym napięciu pomiędzy czynnością konstruowania i świadomością nieuchronności samoczynnych procesów rozpleniających wieloznaczność. Jest to jeszcze jeden przykład tego, jak rodziła się u schyłku nowoczesności nowa wrażliwość inspirowana akceptacją dla rzeczywistości, jakiej nie sposób opanować. Użycie klasycznej formuły recenzenckiej, wyrokującej, że Wagary należałaby opublikować, ponieważ mamy do czynienia z utworem „wypełniającym dotkliwą lukę” w jakiejś całości, to zbyt mało. Autor zabiera nas bowiem na „wagary”, otwierające przestrzeń wolności od zestandaryzowanych mniemań dotyczących aktu twórczego, czytelnika, fabuły, realizmu i fantastyki, języka, czy gatunku. Można zatem powiedzieć, że druk tej powieści jest palącą potrzebą wynikającą z konieczności uświadomienia sobie wszystkich zalet i wad takiego – otwartego – pojmowania literatury.

Andrzej Niewiadomski