Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk
Fragment recenzji "Drobnej zmiany" autorstwa Piotra Śliwińskiego:
(...) Marcin Świetlicki jest poetą rdzennie religijnym. W jego twórczości znajduje się miejsce dla zła i dobra, szatana i Boga. Nie ma tu żadnych deklaracji, lecz obrazków i aluzji wystarczy, by wykluczyć przypadek czy zabawę. Najważniejszą cechą zła wydaje się zanik jego wyrazistości, upodobnienie do zwykłości, trywializacja. Podobnie nieoczywiste staje się dobro. W odpowiedzi Świetlicki notuje wiele zdarzeń banalnych, przenosi obyczajową i polityczną mierzwę na swoisty pulpit, jakim jest dla niego tekst, i doświetla jej zrakowaciałą tkankę. Nie boi się posądzenia o uleganie niskim pobudkom, małostkowość, czepianie się ludzkich ułomności. Przecież tropi szatana.
Celnie trafia w ohydę tego czasu, z hipokryzją, bigoterią, bezmyślnością na czele. Nie wywodzi ich z wysoka, lecz z niska, z gazet, przypadkowo poznanych książek, strzępków rozmów, które usłyszał na ulicy, czasami do jakiegoś obrazu wplata konkretne postaci, czasami nie daruje sobie jadowitego portretu: „To nie jest dobry pomysł. Istnieje zagrożenie, że spod łóżka wypełzną klasycy filozofii z zakurzonymi brodami. Tłumaczyć im trzeba będzie w nieskończoność, że ich tezy zupełnie nie odnoszą się do Polski. A oni będą złorzeczyć i chichotać" („Gowin sam w domu"). Na naszych oczach toczy się „wojna cwanych z cwanymi, która wywołuje wojnę głupich z głupimi. Wcześniej trwała w ukryciu, teraz toczy się jawnie" („Wojna"). Prawdę mówiąc, nie znam diagnozy politycznej, która miałaby w sobie więcej goryczy i treści. Jej zaletą, a niewybaczalną wadą dla innych, jest prostolinijność. Świetlicki, któremu nie można odmówić zdolności cieniowania nastrojów, posiada genialną zdolność prostowania zbędnych zawiłości, cięcia jak brzytwą, demaskowania pokrętności, bezpośredniego chwytania spraw. Temu zawdzięcza swą wyjątkową pozycję.
(...) „Drobna zmiana" na pozór jest faktycznie drobna. W najnowszej książce Świetlickiego znajdujemy Świetlickiego z jego dawniejszych książek: outsidera, którego rzeczywistość rani i obchodzi, indywidualistę na wskroś politycznego, pesymistę, lecz mającego w zanadrzu szorstko-delikatną miłość. Tylko wierszy nie ma, w zamian krótkie prozy. Ale bodaj wszystkie dadzą się rozpisać na wersy, we wszystkich jest rytm, mocne zdanie, niejednoznaczna, jakby zaplamiona puenta. Odpowiedź na pytanie, dlaczego te utwory nie chcą być wierszami, choć w istocie nadal nimi są, zawiera się w kawałku tytułowym.
Gazeta Wyborcza Warszawa 18-10-16 DZ. / Nr 244