Tomasz Bąk (ur. 1991 w Tomaszowie Mazowieckim) - poeta, autor dwóch książek z wierszami. Laureat Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut za tom Kanada, za tom [beep] Generation nominowany do nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Mieszka w Łodzi.
Anna Fiałkowska (ur. w 1994 roku), debiutantka. Niedawno w serii Biblioteki Poezji Współczesnej Wydawnictwa WBPiCAK ukazał się jej debiutancki tom poezji lalka bellmera. W 2017 roku regularnie publikowała felietony na stronie Korporacji Ha!art. Napisała tekst o języku przemocy, który ukazał się w zinie towarzyszącym poznańskiej Manifie '17, a później na stronie Krytyki Politycznej. Jej najnowsze wiersze ukazały się w magazynach KONTENT i Helikopter. Ma dwa kaktusy. Tworzy filmy na Youtubie pod pseudonimem Annie Warhol. Mieszka w Poznaniu.
Rafał Rutkowski (ur. w 1988 r.). Absolwent filologii polskiej i kulturoznawstwa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Laureat projektu Połów 2014. Wiersze publikował w „Odrze”, „Ricie Baum”, „Art Papierze”, „Zeszytach Poetyckich”, „Opcjach”, „Wakacie”, „Dwutygodniku”, „Helikopterze”. Autor książki poetyckiej Chodzę spać do rzeki (2015), za którą otrzymał wyróżnienie w XII Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na najlepszy debiut poetycki roku. Laureat lubelskiej nagrody kulturalnej „Żurawie”, stypendysta Wydziału Kultury Urzędu Miasta Lublin. Organizuje cykl spotkań poetyckich „Przystanek poetów” w Centrum Kultury w Lublinie.
Tomasz Bąk
Zdefragmentować się w nowe. Zaakceptować warunki,
przeczytać uważnie akt kapitulacji.
Dopasować rzeczywistość do teorii
i raz jeszcze wyrzec się przemocy.
Zadbać o higienę jamy ustnej,
szlifować język niczym diamentowe ostrze wyrzynarki,
sparować wreszcie zagubione skarpety.
Dymić całą powierzchnią ciała.
Z tęsknoty za wierszem
jasnym jak diody LED,
prostym jak schemat kości śródręcza,
użytecznym jak rajstopy w spreju.
Niech się umości i ściele,
choć gęstnieje smog i huczą torowiska.
Z hodowli do masarni, z masarni do marketów
kierowcy zawodowi wiozą pęta miast.
Pęta miast
Więc jestem. Przytyłem dziesięć kilo
i zgubiłem miłość, parkuję szrot
pod modernistyczną kamienicą.
Nie mogąc oddać już ani kropli krwi,
nie wymieniam zbyt często płynów ustrojowych.
Wymieniam tylko imię ukochanej
w samotności opowiedzianej jako Łódź,
w samotności toczącej się wzdłuż siedemset trzynastki.
Wymieniam tylko imię ukochanej, choć
co to za wymiana, gdy absolutnie nic w zamian?
Może poza spadającym liściem w parku Staszica,
brunatnym jak marsz niepodległości,
zdechłym niczym łączące nas niegdyś czynności.
Sen Łodzi Fabrycznej unoszący się nad Julianowem,
smukłe palce i doskonale zrobione paznokcie
drepczące po wewnętrznej części dłoni,
głasku-głask, jeszcze wrócę, wiesz?
Na razie jednak to ja wracam, szeleszczę
wierszem, pustą kieszenią łopoczę na wietrze.
Porażkę mam wypisaną na twarzy.
Leki mam wypisane na recepcie.
Liczyłem, że niedawny koniec świata
jakoś cię unieważni, że się odnajdę w pożodze
jak Cioran w szlafroku nad tabliczką mlecznej,
że się pęta miast rozluźnią, a wróżbita Maciej
odetnie zbędne korzenie do trzeciego pokolenia.
Jestem dźwigiem spadającym na miasto,
tramwajem odjeżdżającym bez motorniczego,
łasicokondą walczącą z przeludnieniem na czterech krokodylach.
I wiem, że powinienem raczej róże niż słowa,
bardziej pieszo przez Bałuty niż nocami w poduszkę
– jak napastnik niestwarzający sobie sytuacji
siadam na ławce i klnę, choć wolałbym płakać
nad twoim zdjęciem, które rozpada się w palcach.
Anna Fiałkowska
Otwarcie
w moim małym mieście
otwarcie H&M-u było
wielkim wydarzeniem
obejrzałam przedtem film
o diable który jest kobietą
to był ten świat cekinów
i to określać miało
moje narodziny
czekałam cierpliwie
aż otworzą się szklane drzwi
wiersz na dziesięciolecie krwi
moje pierwsze dorosłe doświadczenie
spalenie patelni rankiem
wiele lat temu kiedy robiłam śniadanie
nie tylko dla samej siebie
nikt nie dał rady
obrócić tej niezdarności w żart
kilka dni później dorośle
nasze drogi się rozeszły
tak się przecież mówi
do dyspozycji pozostał mi dorosły
kieliszek z którego nieostrożnie
piłam wódkę (a był to kieliszek na drinka
nowojorskiego
z martini i oliwką) –
czy w taki sposób zostałam kobietą?
nie
to stało się o wiele wcześniej
chorowałam w domu nie musiałam
iść do dziecięcej szkoły
matka robiła śniadanie
nie paląc patelni (to kłamstwa
moja matka nigdy nie umiała
robić śniadań) w łazience odkryłam
ślady inne niż dotychczas na
materiale moich dziecięcych
majtek we wzór
męskie kapelusze jeden obok drugiego
wstyd było mi się przyznać do śladu człowieczeństwa –
internet mówi że to zwrot na wskroś
chrześcijański
minęło wiele lat zanim zobaczyłam zużyte podpaski
na wystawie Tracey Emin (bilet kosztował
dwadzieścia funtów) daleko stąd chwaliła się
swoim odzyskanym krwawieniem
po bardzo bolesnej aborcji po której brała sad shower
in new york
nie wstydzę się już
mojej słabości ale nie ona czyni ze mnie kobietę
i nie jest to spalona patelnia
ani mokre prześcieradło
długie włosy nic nie znaczą
krew krąży nawet we wronie
nawet kiedy zabijam muchę
na szybie mojego samotnego
mieszkania mrówka zostawia
czerwony ślad
Rafał Rutkowski
Wstąpienie
Płynie we mnie nieprzytomna ułożona
na resztkach komputerowego biurka
pamięć z której wysypują się najbardziej
rozłożone fragmenty piach i popiół
ustawiam się pod tym strumieniem
i próbuję otworzyć oczy gdy spływa
po czole policzkach i potylicy zajmując
całe ciało miesza się ze mną w całość
Wyjścia
Zwyczajnie zagoiło mi się w przełyku
więc wychodzę rano z domu i idę między drzewa
dziwię się że są tak blisko patrzę w witryny sklepowe
czy to ja jestem na sprzedaż czy ubrania moje
ktoś goli drzewa szuka pod brukiem korzeni
wsiadam do jednego z nich i jestem pod ziemią
ale trochę nudnawo już tutaj byłem mało życia
więc wróciłem na zewnątrz