Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk
Paweł Dybel - pracuje w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie oraz na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie jako profesor zwyczajny. Główne obszary jego badań to psychoanaliza, hermeneutyka, post-strukturalizm, filozofia polityczna, literatura współczesna. Stypendysta Fundacji im. Alexandra von Humboldta, Thyssen Stiftung, DAAD, DFG, The Mellon Foundation, The British Academy i Fundacji Kościuszkowskiej. Prowadził m.in. wykłady i seminaria na uniwersytetach w Bremie, Berlinie, Siegen, Manchesterze, Londynie i Buffalo. Trzykrotnie nominowany do Nagrody im. Jana Długosza. Najbardziej znane publikacje: Ziemscy, słowni, cieleśni. Szkice o współczesnej polskiej poezji (1988), Dialog i represja. Antynomie psychoanalizy Zygmunta Freuda (1995), Freuda sen o kulturze (1996), Granice rozumienia i interpretacji. O hermeneutyce Hansa-Georga Gadamera (2004), Zagadka „drugiej płci”. Spory wokół różnicy seksualnej w psychoanalizie i w feminizmie (2006), Okruchy Psychoanalizy (2007), Dylematy demokracji (2015), Psychoanalytische Brocken. Philosophische Essays (2016), Psychoanaliza – ziemia obiecana? (2016).
Jan Gondowicz - polski krytyk literacki, tłumacz i wydawca. Rodowity Warszawiak. Absolwent UW (polonistyka). Publikował w ogromnej ilości czasopism, m.in. w: "Filmie", "Kinie", "Playboyu", "Przekroju" i "Tygodniku Powszechnym".Prywatnie miłośnik kotów, królików miniaturek i skoczków pustynnych. Wybrane publikacje: "Warszawiacy jak leci. Czyli wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Warszawie ale boicie się zapytać" (praca zbiorowa, Wydawnictwo CiS, 1997), "Jerzy Nowosielski" (Edipresse Polska, 2006), "Jerzy Duda-Gracz (1941-2004)" (Edpipresse Polska, 2006), "Bruno Schulz (1892-1942) (Edipresse Polska, 2007), "Zoologia fantastyczna uzupełniona" (Wydawnictwo CiS, 2007), "Perec - instrukcja obsługi" (praca zbiorowa, Korporacja Ha1Art, 2010) "Paradoks o autorze" (Korporacja Ha1Art, 2011, w przygotowaniu).
O książce:
Szkice krytyczne Brunona Schulza zawierają wszystkie zachowane teksty krytyczno-literackie, dzięki czemu książka ta – w takiej oto postaci - staje się bez mała absolutnym wydarzeniem literackim. Pierwsze tak obszerne wydanie wszystkich utworów Schulza – jako autora tekstów teoretycznych, krytycznych i recnezenckich - gromadzi imponujący konglomerat krytycznej i auto refleksyjnej aktywności myśli autora Sklepów cynamonowych, tworząc automatycznie szeroki kontekst dla jego głównych dzieł, ale także przynosi niezwykle bogate spektrum jego fascynacji literaturą jemu współczesną. Gros szkiców i recenzji pochodzi wszak z okresu najżywszej, wzmożonej fazy jego kreacji literackiej, powstających jednocześnie względem opowiadań z Sanatorium pod klepsydrą i opowiadań, które nie znalazły już miejsca w odrębnym tomie. Mnogość recenzji z książek autorów polskich i zagranicznych - niekiedy doskonale znanych (Nałkowska, Kuncewiczowa, Breza, Kafka, Aragon, Mauriac, Vogel) lub częściowo bądź całkowicie zapomnianych (Ostenso, van Haardt, Gino) - mieści teksty kanoniczne, wielokrotnie już publikowane w wydaniach książkowych Schulza (Mityzacja rzeczywistości, Fredydurke, Aneksja podświadomości, List do St. I. Witkiewicza) obok prac kompletnie nieznanych współczesnemu czytelnikowi, dobytych z czeluści pierwodruków w przedwojennych pismach. Dystynkcją charakteru pisma krytycznego Schulza jest – w większości przypadków – intensywna wnikliwość w odczytywaniu i rozszyfrowywaniu sensów omawianych powieści, tomów wierszy lub społecznych czy artystycznych zjawisk, przybierająca niekiedy postać luźnych, olśniewających dywagacji (Wędrówki sceptyka, Powstają legendy), traktatowego tonu (Mityzacja rzeczywistości), wysublimowanego, estetycznego toku narracji (Tragiczna wolność) czy sprawozdawczej, nieco suchej relacji z akcji powieści (Dzwony Bazylei). Schulz - krytyk jest niewątpliwie wieloraki: każdorazowo odmienny, niekryjący się ze swymi preferencjami, silnie empatyzujący z bliskimi mu autorami, wreszcie - otwarty na odmienne wobec niego style i formy literackiej narracji. Przynosi to dość pokaźną sumę – niekiedy schowanych lub mimowolnie ujawnianych – odautorskich konstatacji na temat absorbujących zagadnień natury filozoficzno - estetycznej, przechodzących we własne creda lub auto da fe: (…) Dno mitu musi komunikować z niezrozumiałym i przedsłownym, jeśli ma pozostać żywe, tkwić korzeniami w ciemnej ojczyźnie mitycznej. Ciemność mitu i ostra wyrazistość aktualnej historii: między Scyllą a Charybdą tych raf musiał przeprowadzić poeta swój okręt. Lub: Pozytywizm jest religią czasów, które nie doznały wielkości. Bo wielkość rozsiana jest skąpo w planie świata, jak odruzgi szlachetnego metalu w milach głuchego kamienia. Niewiara w wielkość wrodzona jest duchowi ludzkiemu. Jest w nas jakiś duch małości, który rozdrabnia, ryje, podgryza, kruszy, aż póki nie rozdrobi, nie rozniesie, nie przeryje skały wielkości. To jest nieustanna, żarliwa, podziemna praca małości. Ażeby zrozumieć, musi człowiek pomniejszać. Pasja rozumienia, asymilacji jest elementarną siłą, automatyczną funkcją ludzkości. Tak przegryza się ona przez wielkość, niszcząc ją. Historia pełna jest mrowisk i gruzów − wystygłych kopców wielkości. Psychologia − to przeciętność, to wiara w uniformizm, w szare prawo mrówki. Widać wyraźnie w tych enucjacjach, jak dalece i wielorako myśl Schulza grawitowała w otchłanność świata z jednej strony opartego na potrzebie nieustannej rekapitulacji mitu, jako fundamentalnego składnika, a z drugiej, zmierzającego ku formatowaniu człowieka - wtłaczanego w ciasne ramy dyktatu konkretnej użyteczności oraz opresyjnej funkcjonalności - jako naczelnych zasad współczesności.
Maciej Melecki
Fragment książki:
***
Legenda jest organem ujmowania wielkości, jest reakcją ducha ludzkiego na wielkość.
(…) Gdy wiek XIX strawił ostatniego wielkiego człowieka , nastała epoka psychologii, jak dzień słoneczny i nudny bez końca. Ludzkość odetchnęła z ulgą. Poprzysięgła sobie nie rodzić więcej wielkich ludzi. Zaprzeczyła ich istnieniu. Nastała restauracja małości. Z ulgą restytuowano przeciętność, przywrócono zasadę zrozumiałości, racjonalizmu. Podzielono cały obszar życia, rozkawałkowano, poddano kontroli. Proklamowano niemożliwość wielkości, obwieszczono jej niepotrzebność. Wysunięto nieosobowy proces dziejowy, cyfry i statystykę. W nich szukano klucza do zrozumienia historii.
Dlatego gdy powoli, niepostrzeżenie wyrosła wśród nas milcząca wielkość i pierwsze wieści, jak ciche błyskawice, rozbiegły się o niej − pierwszym odruchem masy było zaprzeczyć, zamknąć się przed nią, odebrać jej kredyt.
Masa ludzka opiera się tym, którzy ją prowadzą w wielkość. Zwłaszcza gdy ta wielkość gardzi uwodzicielstwem, nie pieści, nie pochlebia, nie obiecuje. Ażeby ją znieść, trzeba ją pokochać. A kto może zdecydować się do tej ofiarnej, nieodwzajemnianej, płomiennej i patetycznej miłości? Kto może wziąć na siebie jej ciężar przygniatający na zawsze?
Z wkroczeniem wielkości w szranki historii − zawieszone są prawa zwyczajnych przebiegów. Psychologia i racjonalizm, te instrumenty pomniejszania i rozumienia, stoją jak zagwożdżone działa, nieużyteczne i rozdarte. Intelekt cofa się i kapituluje.
Prawa wielkości niewspółmierne są z metodami codziennego myślenia. Umysł, który chce ją pojąć, musi cofnąć się do głębszych rezerw, i jego konstrukcją tymczasową, wybiegiem z dawna zaufanym − jest legenda. Jest to nagłówek, pierwszy, prowizoryczny tytuł romansu, którym brzemienna jest ludzkość. Wytycza się granice świętego obszaru, na którym staną świątynie i sanktuaria, akropol narodu − i zatyka się na tych terenach tabliczkę z napisem: legenda.
Istota wielkości wyraża się w wielkich antynomiach. Stajemy przed szeregiem antynomij, sprzeczności i niepojętości. Ale czujemy, że tylko od strony rozumu opatrzone są one znakiem przeczenia. Z jakiejś innej niewiadomej strony rozwiązują się te sprzeczności w najwyższą zgodność, rację i pozytywność. W naszym ludzkim języku musimy je konstruować ryzykownie znakiem „nie” i podpierać samymi przeczeniami. Tę rzecz jedną, niepodzielną, jak nic na świecie całkowitą musimy dzielić na antytezy, próbując ją nie – udolnie z tych części scałkować.
Jak może być jednostka szersza i głębsza od narodu i obejmująca go w sobie? Jak może być syn narodu − jego ojcem i twórcą? Czy wola potęgi, nadludzka ambicja, uzurpacja, czy ascetyczna pokora, rezygnacja, całkowita ofiara z siebie? Czy pogarda ludzi i pycha, czy też najczulsza miłość i uwielbienie? Samowystarczalna, zadumana w swej wielkości samotność czy najwyższa solidarność ze zbiorowością? Rubaszność czy wzniosłość? I czujemy, że te pary antynomiczne według jakichś głębszych praw nie znoszą się wzajemnie, lecz sumują w jakąś najwyższą sumę. Otwiera się ogromne pensum, leży ogromne zadanie dla polityków, historyków, strategów, moralistów. Specjaliści podzielą się tym obszarem, rozbiorą go między siebie i będą swoimi miarami mierzyć wzdłuż i wszerz te nadludzkie dymensje.
Bruno Schulz Powstają legendy (fragment)
[1935]