Prowadzenie: MARLENA GRUDA - tłumaczka tomu
KLEMEN PISK - urodził się w 1973 roku w Kranju (Słowenia). Poeta, pisarz, krytyk literacki, tłumacz, muzyk. Wydał trzy tomy poezji Labas vakaras (1998), Visoko in nagubano prapočelo (Wysokie i pomarszczone praczoło, 2000) oraz Mojster v spovednici (Mistrz w konfesjonale, 2002). Wybrane wiersze zostały przetłumaczone na język polski (Tych kilka słów, 2005, z załączonym CD z piosenkami autora) i słowacki (Pustovník a vlk, 2009). Jest autorem opowiadań Pihalec (Dmuchacz, 2007), słuchowisk radiowych Lahko noč, Matija Čop (Dobranoc, Matija Čop), tekstu krytycznoliterackiego Stihi pod nadzorom (Wiersze pod nadzorem, 2004). Tłumaczy literaturę polską i litewską, m.in. dramaty i wiersze Jana Pawła II., poezję m.in.: Tomasa Venclovy, Krzysztofa Siwczyka, Macieja Meleckiego, powieści Jerzego Pilcha, Tomka Tryzny, Sigitasa Parulskisa, Kazysa Boruty, Laury Sinitiji ČerniauskaitÄ, VytautÄ ŽilinskaitÄ i innych. Jako wokalista, gitarzysta i autor większości piosenek zespołu Žabjak Trio, wydał płyty Doktor piska počasni sving (Doktor gra powolny swing, 2001) oraz Aristokrat (Arystokrata, 2004).
Poeta Piska jest niczym tytułowa pół - mitologiczna postać ślimaka olbrzyma, który w swojej ukrytej (za krzakiem) bezpłciowości skrywa nową realność, oblepia nas śluzem swojej twórczości, wprowadza w nową rzeczywistość, nową perspektywę niemego, wypełzłego wysłowienia. Forma jest obezwładniająca i zniewalająca tylko pozornie. Dach ślimaczej muszli daje wolność słowa i interpretacji, z jednej strony jest schronieniem i ucieczką, z drugiej schizoidalnym brakiem przywiązania do miejsca i kultury. Zbiór wierszy, będąc wyrazem poetyckiej spontaniczności i emocjonalności, twórczości w pełni naturalnej, instynktownej i refleksyjnej, demaskuje poetę, jest iluzją tajemnicy niewykreowanej osobowości. Majaczący ślimak wyraża złudzenie ukrycia się poety między słowami, jego wrażliwość i zmysłowość negliżuje się niczym kompozycja zmysłów na pięciolinii dnia codziennego, wirtuozeria w subdominancie myśli, zlewającej się z materią słowa i znaczenia, dźwięku i milczenia.
Marlena Gruda
(fragment posłowia)
Układam
Układam niezliczone melodie pod batutę
wybuchów atonalnych, składam drewniane nuty w
drwalni dziadka, zaszczepiam na pniu
harmonie, których wiolinowe drzazgi
grzać mnie będą w mroźną zimę. Oblodzona kakofoniczność
wnika w jamę nosową, gdy wartość nuty
przedłuża się o połowę w następnym takcie,
gdy doliny basu nizinnie trzepoczą
i poddane są cieplarnianej inwersji.
Przysłuchuję się omamom i próbuję je
wygrzebać ożogiem z pieca, rozpalonego
w mojej głowie, w moich uszach.
Tam tlą się i czekają, aż przedrą się do środka
i jak kule z popiołu wpadną w otwór wiolonczeli
i się rozpylą. Rozpalam melodię i ta
pali się jak papier zaśmierdzając pomieszczenie,
a jej oczy jak słonie,
antylopy, małpy i lwy uciekają
z płonącego lasu.
(wiersz z tomu)